1.11.2012

Mecz 15

Rozbawione towarzystwo czekało na Roberta, który dostał zadanie od Grety, w samych bokserkach, w środku nocy miał iść dokupić cos do picia, bo skończył się zapas. Ponieważ Robert długo nie wracał, cała ekipa zaczęła się niepokoić, do czasu gdy pod dom Hummelsa podjechał radiowóz, z którego wysiadł Robert. 
Dwie policjantki odprowadziły go pod same drzwi. 
- Proszę na siebie uważać, następnym razem możemy nie zdążyć - rzuciła jedna pożerając Roberta wzrokiem.
- Yyy, eeeem tak, oczywiście, bardzo dziekuję, to się więcej nie powtórzy - rzucił zawstydzony

Wszedł do domu, czerwony jak szata biskupa i wściekły spojrzał na rozbawione towarzystwo
- Ani słowa - warknął po czym sam wybuchnął nie kontrolowanym śmiechem - kurwa, mam nadzieję, że Jurgen się o tym nie dowie - podrapał się po głowie - bo co ja mu niby powiem, że czemu paradowałem po Dortmundzie w samych bokserkach szukając jakiegoś otwartego sklepu??

- a tym laskom co powiedziałeś??? - rzucił rozbawiony Łukasz
- nie chciej wiedzieć - parsknął. 
-ok, ale bajeczkę ładną im musiałeś wstawić, ta jedna pożerała Cię wzrokiem.
Robert urósł i spojrzał w stronę Magdy
- Nie no, w sumie fajna laska, policjantki jeszcze nie miałem - końcem języka, jakby trochę nieświadomie zwilżył usta. 
-pff - prychnęła z pogardą i wzruszyła ramionami - podniecasz się tym, jak kura miesiączką,to co ?? gramy dalej - rozejrzała się po obecnych imprezowiczach. 
- masz cos do mnie? - warknął
- nie, ale jak się denerwujesz to ci takie fajne kozy z nosa lecą - hardo spojrzała mu w oczy ( mówiłem nie patrz, bo utoniesz).
- Taka odważna jesteś??? 
- a co?? Ciebie mam się bać??? Nie pochlebiaj sobie i nie gadaj tyle, bo jeszcze ci mózg przez gębę wyleci.
Robert chciał się odezwać ale Kuba mu przerwał
- dobra, skończcie te miłosne wyznania, gramy dalej. 
Butelka cudem omijała Magdę, do czasu.  Znów przyszła kolej Roberta. zakręcił a butelka obracała się wokół własnej osi, zatrzymując się na nim i na Magdzie, pechowo siedzącej na przeciwko. (Zabiję cię Hummels)  Madzia chwile wcześniej zamieniła się miejscami z Matsem, który teraz siedział pobladły i przerażony, tym co może nastąpić, bo po wymianie zdań po przyjeździe Roberta jedno było pewne. Nadciąga Armagedon. Ta dwójka z nikomu nieznanych przyczyn, bez najmniejszego powodu skakała sobie do gardeł.

6 komentarzy:

  1. Szkoda, że skończyłaś rozdział w takim momencie, ale przez to kolejny zapowiada się jeszcze bardziej ciekawie. Robert dla własnego dobra nie powinien paradować więcej w bokserkach po ulicach Dortmundu, z uwagi na to, że jest osobą publiczną - jednak ta sytuacja była bynajmniej śmieszna.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  3. no, armagedon, bez kitu xD już nmg się doczekać co będzie dalej. I Robert dla własnego bezpieczeństwa, nie paraduj po świecie prawie goły :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Oo, skoro oni od początku skakali sobie do oczu, to chyba nie ma siły, która mogłaby powstrzymać ten nadchodzący armagedon. Jak sobie nawzajem strzelą zadaniami, to to się nie skończy dobrze, oj nie;D
    Pozdrawiam.
    [droga--do--gwiazd]

    OdpowiedzUsuń
  5. Haha, kto się czubi, ten się lubi. Uwielbiam przepychanki słowne Dziuni i Roberta;p
    Zapraszam do mnie:
    its-good-time.blogspot.com
    zly-chlopak.blogspot.com
    ;**

    OdpowiedzUsuń
  6. http://wszyscy-jestesmy-druzyna-narodowa.blogspot.com/
    Zapraszam do czytania mojego opowiadania

    OdpowiedzUsuń