25.01.2013

Mecz 27

Chłopacy mecz wygrali, twierdząc, ze poświęcenie Piszczka nie może pójśc na marne, ale po meczu nijak nie mogli sie skontaktować, ani z Ewą ani z Magdą, wiec wszyscy wybrali sie do hotelu, pod którym czekali juz fani, żadni jakichkolwiek informacji na temat Łukasza i stanu jego głowy. ( jakby ten kiedykolwiek był dobry)
W szpitalu pojawili sie jedynie Robert z Kubą, oddelegowani przez Smude i Kloppa, żeby dowiedzieć sie co sie dzieje z Łukaszem.
- co z nim?? zapytał Kuba
- badają go
(matko, jakie ona ma smutne oczy, tak bym chciał ja przytulić, pocieszyć)
Ewa siedziąła załamana i kołysała sie na krześle, zupełnie jakby chorowała na chorobe sierocą.
- Ewcia, Łukasz ma twarda głowę, nic mu nie będzie, pamiętasz jak jeździliśmy na rowerach, tam na skarpach?? tez huknął wtedy głową, myśląłysmy, że się zabił, a on wstał i zaczął się śmiac jak nienormalny.
Na twarzy Ewy pojawił sie leciuteńki usmiech
- Taa, jak ty go wtedy nazwłaś.. Metalowiec???
- Blaszak, bo stwierdziliśmy, że ma zakuty łeb i mięsnie ze stali.
- teraz tez tak wstanie, zobaczysz. Przytuliła załamana kuzynke do siebie, ale sama nie bardzo wierzyła w to co mówi.

Chwile poźniej Łukasza wywieźli z sali, przewożąc do innej.

- Pani jest żoną?? - zapytał lekarz, zapraszająć ją do gabinetu.
- Tak- szlochnęła
- proszę się nie martwić, to nic groźnego, drobne wstrząsnienie mózgu, mąz dostał leki i spi , ale nie ma żadnych urazów, obrzęku, nic, co zagrażało by zyciu, ale na jakiś czas będzie musiał uważać na głowę, nie przemęczać sie. Tu ma Pani spis leków, jakie mąż musi zażywać, zostawimy go na jakiś czas na obserwacji.

W tym samym czasie na korytarzu
Kuba rozmawiał z Jurgenem na temat stanu zdrowia Łukasza, a Magda siediząła na krzesle, z broda opartą na swoich kolanach i wpatrywała sie przed siebie.

- trzymaj - poczuła zapach świeżej kawy.
Posniosła wzrok i troche automatycznie sięgnęła po kubek. na zimie ściągnał ja dopiero dreszcz spowodowany zetknięciem sie dłoni jej i Roberta.( matko, to znowu on??dlaczego zawsze jak się cos dzieje, on jest w pobliżu??)
- Dzięki - zanurzyła usta w kubku. Robert usiadł na saśiednim krzesle
- Nie martw się, Piszczu to twardziel, ma dla kogo żyć, wyjdize z tego ( ej, co jest?? jakies pokłady wrazliwości się odezwały??). Połozył dłoń na jej dłoni. Nie cofnęła reki, spojrzała za to tak, że Roberta wgniotło w krzesło.
- Rany Boskie, Magda, nic mu nie będzie, nie patrz tak, jakby Łukasz już nie zył.

18.01.2013

Mecz 26


Druga połowa meczu toczyła sie troche lepiej, dopóki Łukasz , próbując odegrac głową piłkę do wbiegającego w pole karne Roberta, nie wpadł na jednego z kongijskich stoperów. Piszczek odbił sie od obrońcy i z dużą siła uderzył tyłem głowy w słupek. Na trybunach zaległa cisza. Ewa, przerażona wpatrywała się w miejsce, w którym upadł Łukasz. Dookoła kręciła sie słuzby medyczne.

- Dlaczego on nie wstaje?? Łukasz, kochanie, podnieś się, błagam, matko. Magda jemu sie cos stało, czemu on sie nie podnosi???

Dziuńka przytuliła Ewke.
- Piszczka, nie pękaj, on ma mięsnie ze stali, nic mu nie będzie. Ewcia - spojrzała w oczy kuzynce- spójrz na mnie - nic mu nie będzie, to twardziel, wyjdzie z tego - okłamywała kuzynkę.
Studiowała rehabilitację i doskonale zdawała sobie sprawe z tego, że takie uderzenie o potylice jest niebezpieczne.
Kiedy Łukasza znieśli na noszach z boiska, sędzia wznowił grę, ale chłopacy nie mogli sie skupić, wiec mecz się posypał. Ponieważ na stadionie panowała idealna cisza, słychac było jak karetka pędzi na sygnale w strone najbliższego szpitala.
Ewa usiadła załamana i ukryła twarz w rękach.
-Boże, Ewcia nie płacz, prosze cię, wiesz, że nie możesz sie denerwować. Nic mu nie będzie, chodź, jedziemy za nimi. Pociągnęła kuzynkę za sobą, niemal siłą przestawiajac ochroniarza broniącego wyjscia ze stadionu.
- Ewcia, gdzie masz auto, dobra, nieważne.
(A Piszczu mówił, że kiedys mu podziękuje za to, ze ją nauczył jeździć) .
Bezładnie rozglądąła sie po parkingu nijak nie mogąc namierzyc samochodu, którym przyjechały, podczas kiedy Ewa siedziała na krawężniku zanosząć sie płaczem.
- Przepraszam - przejeżdżający obok mężczyzna zatrzymał auto - mogę w czyms pomóć, stało sie cos?? O matko, Pani jest żoną Pana Łukasza?? Słyszałem w radio, prosze wsiadać zawioze panie do szpitala.
Piętnaście minut później
- Bardzo dziekujemy ile jestesmy winne??
- No wie Pani?? - oburzył sie - proszę mężowi jakis dobry sok kupic ode mnie.
- Jeszcze raz dziekujemy, wysiadły i poleciały do izby przyjęć.
Dowiedziały się tylko tyle, że jeszcze trwają badania i ze muszą czekać.

11.01.2013

mecz 25

Laski wróciły ze zgrupowania, Magda odpoczęła od Lewego, bo Jurgen wywiózł ich prawie do dżungli amazońskiej( na drugi koniec Niemiec) wiec nie zjawiał sie na zgrupowaniach, zresztą nie miał pretekstu, bo mamusi tam nie było.



Dziunia niby odpoczęła od Lewego, ale całe zgrupowanie miała wrażenie, że czegos jej brakuje, Robert, mimo iż broniła sie przed nim rękami i nogami, nagle stał sie jakims brakującym elementem w jej życiu.
Kiedy wróciła, w domu czekała ją niespodzianka, za klamkę zatknięty był bukiet róż, z karteczką -dla najfajniejszej laski na osiedlu- bez podpisu.
W międzyczasie, raz spotkała się z Robertem, w korytarzu na stadionie, że miejsca było dość mało, przepuścił ją w drzwiach, chwile później poczuła że świat dookoła niej wiruje, pod plecami cos twardego.
Nie wiedzieć co odbiło Lewandowskiemu, pociągnął ją do siebie za nadgarstek, przyparł do drzwi i pocałował tak, że nie mogła oddychać, kiedy ocknęła się, miała palce wplecione we włosy Roberta, który przytulał ją do siebie, blokując jakąkolwiek możliwość ruchu.
Chwile później stał przed nią z głupkowatym uśmiechem
- I tak wiem, że chciałaś tego, tak samo jak ja - puścił jej oczko i odszedł.
Fakt, jeszcze chwilę, i zupełnie poddałaby się jego wpływowi, gdzieś w głębi duszy chciała tego, inaczej odepchnęła by go, strzeliła mu w twarz i poszła dalej, a nie obściskiwała się z nim w podziemiach Signal Iduna.
Kiedy Robert odszedł, stała jeszcze chwilę, czubkami palców dotykając ust, które chwile wcześniej spijały słodycz pocałunków z ust Lewandowskiego.
(ej, co jest??? Dziuńka co z tobą?? Kiedyś zabiłabyś go za taki numer i ciała szukano by miesiącami.)


Kilka dni później reprezentacja grała z Kongo towarzyski mecz w Polsce, wiec Magda postanowiła wesprzec orzełki i też poleciała do Polski. Przy okazji odwiedzi rodziców i Agatę.
Siedząc na trybunach, nie zauważyła, że za nią siedzą matki piłkarzy. Rozmawiała więc z Ewa, dość głosno komentując zachowanie i gwiazdorzenie Roberta. Biegał po boisku jakby mu ołów do nóg przywiązano. W ogóle był jakis wymęczony, niewyspany.
- Matko, jak ten koles mi działa na nerwy, dlaczego Smuda go w ogóle na boisko wpuszcza, poimprezował wczoraj, a dziś nie ma siły biegać, na odwyk go powinni zamknąć, burak. 
Wygłosiła tez kilka innych niepochlebnych tez na temat gry piłkarzy i głownie samego Roberta.
Ewa spojrzała na nią i parsknęła.
- No strzelaj idioto ( kto wpuścił Murawskiego na boisko???) - patałach, z takiej odległości nie trafić, matko z taka grą , to do ligi podwórkowej, nie do reprezentacji - wściekała się, kiedy Muraś trafił w słupek.
Kiedy Kuba z poświęceniem wywalczył karnego, do jego wykonania wyznaczono Roberta( why???).
Stanął przy piłce, ale przez jego głowę przebiegały setki mysli. ( a jak nie strzelę?? będzie blamaż. Wiem, że Magda jest na trybunach, musimy wygrac ten mecz) nie wachajac się długo kopnął piłkę, która przeleciała nad głową bramkarza i wylądowała w bramce, napinając do granic możliwości siatkę za bramkarzem.
Magda w tym czasie stała wptrzona w murawę
( zielony ponoć uspokaja - kto wymyślil taką bzdurę??) kurczowo zaciskając kciuki. Mecz nie układał się dla chłopaków pomyślnie, zmarnowali kilka pewnych strzałów i kibice mieli dość tej strzeleckiej niemocy.
Gdy cały stadion oszalał ze szczęścia, prychnęła tylko - też mi wyczyn, za to mu płacą.
Ewka spoglądała na nią z coraz bardziej zagadkowym usmiechem.
W przerwie poszła do baru po sok, usiadła przy stoliku, a zza pleców usłyszała coś, co z jednej strony spowodowało że zawrzała, a z drugiej????
- Iwona, ty pozwolisz, żeby ta siatkareczka obrażała Twojego Roberta, to przeciez dobry chłopak - zapytała matka Wojtka Szczęsnego.
- Wiesz, może i dobry, ale głuptas. Dopóki jej nie poznał, był strasznie rozpieszczony, traktował dziewczyny jak zabawki.
- No wiesz, po tym co mu Anka zafundowała, wcale sie nie dziwię.
- To nie był powód, żeby musiał krzywdzić inne dziewczyny, a wracajac do Magdy, tak, pozwalam jej na to, bo to świetna dziewczyna. Troche nieświadomie, robi mu porządki w głowie i chyba wietrzy w sercu, bo Robert sie w niej zabujał, i mam wrazenie, że to nie jest taka chwilowa miłostka. Wyobraź sobie, że oświadczył mi , ze wraca na studia ( on??? na studia??? bez jaj), nie wiem dokładnie, jaki Magda miała w tym udział, ale miała na pewno, wieć jesli ma byc moją synową, to niech go sobie ułoży za wczasu - zasmiała się Iwona.
( jaa?? żoną Roberta?? co ten dupek sobie wyobraża??? prędzej do klasztoru pójdę)
- Robert?? na studia?? - zdziwiła się Szczęsna - to rzeczywiście musi byc niezwykła dziewczyna, bo pamiętam, jak niedawno narzekałaś, że nie możesz go do nauki zapędzić.
- Noo, Bobik, w ogóle się zmienił, zauważyłam, że przestał dbać tylko o samego siebie, wyobraź sobie, że dał się nawet namówić, na wizytę w Dziecięcym Hospicjum, bez kamer, za to w stroju klauna.
( a to sie nawet przebierac nie musiał)
Magda wróciła niepostrzeżenie na miejsce, ale to usłyszała od Iwony zburzyło jej spokój, nie mogła juz skupić na meczu, siedziała tylko zamyślona, jakby nieobecna. Czyżby Robert nie był takim dupkiem za jakiego go uważała??

4.01.2013

mecz 24

Magda z Matsem siedzieli w kawiarni,nad wielka porcją lodów czekoladowych z megakalorycznymi dodtakami - zaśmiaewajac sie przy tym jak dzieci.

-Boże, Mats, jak my to spalimy??? żeby Iwona to zobaczyła, głowę by mi urwała.
- Głowę jak głowę, ja tam wole sie nie zastanawiać,co by mi Jurgen urwał - rozbawiony spojrzał na Magdę.
- Oj biedactwo - parsknęła,strzelając w niego kulką z bitej śmietany wystrzelonej z łyżeczki.
Spojrzał rozbawiony
- Głupol
- Magda - zaśmiała się.

Wygłupiali sie jeszcze kilkanascie minut w końcu wyszli.
- O mamo, ale leje, chodż tu, bo przemokniesz - Mats zdjął z siebie kurtkę i rozciągnął nad głową Magdy i swoją - biegniemy do auta.
biegnąc specjalnie wpadał noga w najwieksze kałuże, zachlapując Magdę.
- Powaliło cie Hummels - zaśmiała się wycierajac błoto z twarzy
- Niee, ale słysząłem, że maseczki z błota dobrze robią na cerę.
Spojrzała na niego udając oburzenie
- uwazasz ze mojej cerze czegoś brakuje?? - rzuciła wycierając twarz z błota.
- yyy, eee, nieeee???!!! spojrzał rozbawiony.
Magda wytknęła mu język
- Złośliwiec .

Dzień poźniej.
Kiedy Łukasz już puścił Magdę z "nauki jazdy".
Od miesiąca ją męczył, twierdzac, że kiedys mu za to podziękuje .A później siedział z cierpiętniczą miną słysząc jak Dziuńka mu silnik katuje.
(Uparł sie na to prawko jak głupi, skąd ja niby kase wezme??)

- Ciao Bella - Mats cmoknął ja w policzek - Sven nadal ma tą chate do wynajęcia. Tylko nie wiem, czy sąsiedztwo ci będize odpowiadało
. ( Słuchaj tego co mówi Humels, bo możesz załować)
- dobra, pojedziemy, zobaczymy, ok??
- skoro tak uważasz - zrobił dziwna minę.
-Oj Hummels, ale ty marudzisz, ja nie mam dużego wyboru, a z tego co pamietam to tam jest slicznie i blisko uniwerku.

Magdzie nie dane było nacieszyc sie nowym mieszkankiem, bo zaraz po parapetówce zaczynały miesięczne zgrupowanie na jakimś zadupiu totalnie odciątym od cywilizacji. A potem czekała ja pierwsza seria egzaminów, najpierw w Polsce, potem w Niemczech.

Łukasz z Ewą marudzili że sie wyprowadza, że nudno będzie bez niej, ale Ewcia miała coraz większy brzuszek i za kilka miesięcy na świat przyjdzie kolejny Piszczek
(albo Piszczka) wiec dość szybko dali sie przekonać, że studentka i noworodek pod jednym dachem to mieszanka wybuchowa.

Na parapetówce u Magdy bawiły sie obie ekipy BVB i DVT, rodzice Magdy, i pare innych osób.
- Fajny ten chłopak - mama pokazała głową na Roberta - i ciagle na ciebie spogląda, podobasz mu sie.
- Aj tam, to idiota - rzuciła nie mając świadomości, ze Lewy słyszy jej rozmowę,a każde jej słowo cięło jego ego niczym brzytew.
- czemu??? Wygląda fajnie. - matka zaczęła naciskać
- Moze i tak, ale to totalny kretyn, w głowie ma po przerwracane, uważa się za lepszego od innych tylko dlatego, że trafia do bramki, a jedna poważna kontuzja i bedzie kible na stadionie sprzatał, bo mu sie studiowac nie chce, jest bezczelny, arogancki, prosty, i mnie wkurza. Gdyby z poziomu własnego Ego zleciał na poziom Iq, nie źle by sie poobijał.

Lewy wyszedł z imprezy bez słowa. Poszedł do domu
,(daleko nie miał, kilka domów dalej, tak tak, własnie o tym mówił Hummels) ale cały czas w głowie siedziały mu słowa Magdy.

- Cholera, co ona ze mna zrobiła??? zapytał sam siebie

- i bujasz sie w nim - dodał Piszczek siadajać przy stole - tak tak ciociu, nasza mała Dziuńka się zabujała .
-sam sie bujaj - warknęła na niego - głupi jesteś - zaczerwieniła sie.
- Może i głupi ale mam oczy i widze jak na siebie patrzycie .
- Spadaj Łosiu.
- zreszta on w tobie też - kontynuował
- powiedziałam spadaj.
- Oj Magda, to dobry chłopak, zrobisz z niego człowieka.
-Ani mi sie sni - warknęła zanurzając usta w pokalu z piewm.

Łukasz trącił czułą strunę, fakt, podkochiwała sie w Lewym, ale strasznie ja wkurzał.
Albo wmaiała sobie że ja wkurza, bo za bardzo przypominał jej Radka. Raz dała sie nabrać i wystarczy.