Chłopacy mecz wygrali, twierdząc, ze poświęcenie Piszczka nie może pójśc na marne, ale po meczu nijak nie mogli sie skontaktować, ani z Ewą ani z Magdą, wiec wszyscy wybrali sie do hotelu, pod którym czekali juz fani, żadni jakichkolwiek informacji na temat Łukasza i stanu jego głowy. ( jakby ten kiedykolwiek był dobry)
W szpitalu pojawili sie jedynie Robert z Kubą, oddelegowani przez Smude i Kloppa, żeby dowiedzieć sie co sie dzieje z Łukaszem.
- co z nim?? zapytał Kuba
- badają go
(matko, jakie ona ma smutne oczy, tak bym chciał ja przytulić, pocieszyć)
Ewa siedziąła załamana i kołysała sie na krześle, zupełnie jakby chorowała na chorobe sierocą.
- Ewcia, Łukasz ma twarda głowę, nic mu nie będzie, pamiętasz jak jeździliśmy na rowerach, tam na skarpach?? tez huknął wtedy głową, myśląłysmy, że się zabił, a on wstał i zaczął się śmiac jak nienormalny.
Na twarzy Ewy pojawił sie leciuteńki usmiech
- Taa, jak ty go wtedy nazwłaś.. Metalowiec???
- Blaszak, bo stwierdziliśmy, że ma zakuty łeb i mięsnie ze stali.
- teraz tez tak wstanie, zobaczysz. Przytuliła załamana kuzynke do siebie, ale sama nie bardzo wierzyła w to co mówi.
Chwile poźniej Łukasza wywieźli z sali, przewożąc do innej.
- Pani jest żoną?? - zapytał lekarz, zapraszająć ją do gabinetu.
- Tak- szlochnęła
- proszę się nie martwić, to nic groźnego, drobne wstrząsnienie mózgu, mąz dostał leki i spi , ale nie ma żadnych urazów, obrzęku, nic, co zagrażało by zyciu, ale na jakiś czas będzie musiał uważać na głowę, nie przemęczać sie. Tu ma Pani spis leków, jakie mąż musi zażywać, zostawimy go na jakiś czas na obserwacji.
W tym samym czasie na korytarzu
Kuba rozmawiał z Jurgenem na temat stanu zdrowia Łukasza, a Magda siediząła na krzesle, z broda opartą na swoich kolanach i wpatrywała sie przed siebie.
- trzymaj - poczuła zapach świeżej kawy.
Posniosła wzrok i troche automatycznie sięgnęła po kubek. na zimie ściągnał ja dopiero dreszcz spowodowany zetknięciem sie dłoni jej i Roberta.( matko, to znowu on??dlaczego zawsze jak się cos dzieje, on jest w pobliżu??)
- Dzięki - zanurzyła usta w kubku. Robert usiadł na saśiednim krzesle
- Nie martw się, Piszczu to twardziel, ma dla kogo żyć, wyjdize z tego ( ej, co jest?? jakies pokłady wrazliwości się odezwały??). Połozył dłoń na jej dłoni. Nie cofnęła reki, spojrzała za to tak, że Roberta wgniotło w krzesło.
- Rany Boskie, Magda, nic mu nie będzie, nie patrz tak, jakby Łukasz już nie zył.
Świetny rozdział. Czekam na następny :>
OdpowiedzUsuńTeż bym chciała być tak pocieszana.Zwłaszcza przez Lewandowskiego.
OdpowiedzUsuńZdecydowanie Kocham. Zajrzyj do nas 5 na http://moda-na-dortmund.blogspot.com/ :))
OdpowiedzUsuńBlaszak... Mteksty Magdy są nieśmiertelne xD
OdpowiedzUsuńCzekam na new.
Pokłady wrażliwości ? W lewandowskim ? Aż mi się wierzyć nie chce, że ten rozdział jest o tym samym lewandowskim, którego obserwowaliśmy, przez ostatnie 26 odcinków.
OdpowiedzUsuńAle cóż, może przyszedł czas na zmianę? miejmy nadzieję
zapraszam do mnie na zraniona-za-mlodu.blogspot.com, gdzie czeka na cb. piąty rozdział. ;d
wchodzę=czytam=komentuję! :D
Zapraszam;p
No tak, Piszczek ma jednak łeb ze stali:D To się przydaje zwłaszcza po imprezach. I na imprezach czasem też:D
OdpowiedzUsuńA Lewandowski dzielnie opiera się nawet spojrzeniu, które wgniata w ziemię, teraz to już naprawdę nalezy mu sie jakaś nagroda za te nadludzkie wysiłki.
Pozdrawiam.
[bkurek]