25.08.2012

Mecz nr 5,


Pół roku później Agata z Jackiem wzięli ślub,a teraz  leżała w szpitalu, po urodzeniu dziecka, była po dwa tygodnie po przeszczepie i walczyła z posocznicą.

 Magda znów wpadła na Lewandowskiego. Zawsze jak miał wolne, wpadał do matki, na zgrupowania. Jedyny facet ( i to jaki facet) wśród tylu bab, musiał wzbudzać zainteresowanie i chociaż wszystkie się do niego kleiły , mizdrzyły, strzelały oczkami, ta dla której naprawdę przyjechał, nie sprawiała wrażenia zainteresowanej. Przeciwnie, sprawiała wrażenie, jakby drażniło ją to, że się przy niej kręci, że ją adoruje, opędzała się od niego jak od natrętnej muchy, nie przyszła nawet na wieczorek pożegnalny, żeby go nie spotkać. Fakt nie nudził się na nim, miał oddzielny pokój, wiec znalazł sobie pocieszycielkę, żeby chociaż na chwilę zapomnieć o Magdzie. 


Laski miały zgrupowanie w Szczyrku a Robert zastanawiał się nad nowym klubem, przyjechał do matki, konsultować swój wybór AC Milanu, jako następnej drużyny po Lechu Poznań.


- mamooo, powiedz mi cos o tej Magdzie - rzucił rano wprawiając matkę w osłupienie

- podoba ci się?? - zapytała zdziwiona pytaniem syna

- Nieeee,  jest jakaś taka, inna, dziwna jakaś. 

- Inna, czyli jaka.

- Niedostępna. 

-Aaa, nie leci na Ciebie?? Tu cie boli?? - Iwona nabijała się z syna

- nieee- zaczerwienił się - wiesz, że mi jeszcze żadna nie odmówiła - uśmiechnął się bezczelnie - zastanawiam się tylko jak wyrwac tą Madzię , powiedz mi co lubi, czym się interesuje, bo moje metody jakoś nie zadziałały. 

- no popatrz - zaśmiała się - nie działa twój zwierzęcy magnetyzm???

Robert spojrzał rozbawiony

- Na nią jakos nie 

- Co ty ja sobie tak wkręciłeś?? mało masz tu innych dziewczyn.

- Nie chce innych, chce Magdę - rzucił zamyślony

Matka podeszła i przytuliła go 

- proszę, proszę, mój Robercik się zakochał - palnęła rozbawiona - w końcu. 

- IEEE, coo -skrzywił sie na samo wspomnienie słowa zakochał- nie, no co ty mamo, wcale się nie zakochałem (nie nie, w ogóle) , po prostu ta dziewczyna cholernie mi się podoba. 
- A nie spieprzysz tego?? - zapytała podając mu teczkę personalną  Magdy 
- Nieee, za bardzo mi się podoba. 
- Robert, to może zacznij od odstawienia tych wszystkich panienek, wiesz każdej nocy inna, to trochę głupio wygląda. 
- Dzięki mamuś, kochana jesteś.
- mam nadzieję, że nie będę tego żałować - mruknęła.
- Uciekam. PA! - cmoknął matkę w czoło i wyszedł.


- Matko,  ty mnie prześladujesz człowieku – warknęła na niego kiedy wpadł na nią wychodząc z pokoju swojej matki. 
Złapał ja w pasie i przytrzymał, ratując przed upadkiem, przy okazji utkwił swoje oczy w jej brązowych tęczówkach. Wpatrywała się w niego z zaciekawieniem.

- To może w końcu się ze mną umówisz?? – spróbował grzecznie dla odmiany

- Prędzej te patałachy z Borussii Dortmund mistrzem Niemiec zostaną- warknęła, wyplątując się z ramion Roberta.

- a jak zostaną???? – nie dawał za wygraną

- Borussia??- parsknęła- Mistrzem Niemiec???? No błagam. Zejdź chłopaku na ziemię.

- Jak zdobędzie Mistrzostwo, umówisz się ze mną??? - powtórzył z naciskiem

Magda parsknęła nie wierząc w możliwość zdobycia Pucharu Niemiec przez Dortmundczyków.

- Tak, wtedy tak.

- Ok, to jesteśmy umówieni – uśmiechnął się i wrócił do pokoju matki a Magda poszła w swoją stronę. 
( Ciekawe jak ty z Milanu masz zamiar przyczynic się do mistrzostwa BVB??)
Iwona  słysząc jakiś głos przed drzwiami wyszła zdziwiona na korytarz ,

- Wiesz co mamo, zmieniłem zdanie, jednak jadę do Dortmundu- rzucił Robert powodując, że matka spojrzała na niego z politowaniem- rany, jakie ona ma oczy śliczne, az mnie ciarki przeszły.

- oj synek, ciężkie zadanie przed Tobą - poklepała go po ramieniu wybuchając śmiechem.zaciekawiona co spowodowło tak nagłą zmianę zdania u jej syna.



Dwadzieścia minut później Magda wpadła do pokoju trenerki, zapłakana, zrozpaczona, zdruzgotana.

- Pani Iwonko, Agata – zasłoniła dłonia usta – ona, ona nie , Agata nie żyje – wydusiła z siebie – ja muszę, do szpitala, na pociąg, przepraszam – wyrzucała z siebie słowa na przemian ze łzami.

- Jasne, pakuj się i jedź – przytuliła ją trenerka. Zawsze była dla nich jak matka, trafiały pod jej opiekę jako nastoletnie dziewczynki.

- Ale jak pociągiem, przecież to strasznie długa droga – pogłaskała ja po głowie tuląc w ramionach – idź się spakuj, załatwię ci transport.

- Robert, daleko odjechałeś??

- nie, jestem jeszcze w ośrodku, a co?? Mam się cofnąć??

- jeśli możesz, mam do ciebie prośbę.

Chwilę później Lewandowski znów stał w pokoju matki.

- Robert, zawieziesz Magdę do Warszawy, zmarła Agata , jej przyjaciółka, a pociąg ma dopiero za cztery godziny.

- O rany, a co ja jestem, taksówka???? – podrapał się po głowie.

- Robert !! - skarciła go matka – zawieziesz ją i przywieziesz spowrotem i zachowaj trochę taktu. Robert widzę, że ona ci się podoba, masz szansę pokazać się z tej lepszej strony.

Chwilę później do pokoju Iwony weszła Magda.

- o, przepraszam, to ja przyjdę później – chciała się wycofać.

- Nie, nie, wejdź, Robert cię zawiezie i tak jedzie do Warszawy.

- Nie dzięki, pojadę pociągiem.

- Magduś, on cie naprawdę nie zje, a zanim złapiesz pociąg, będziesz u Agaty.

- No dobrze – chlipnęła. Było jej wszystko jedno, byle jak najszybciej być w szpitalu.

Robert zabrał jej torbę i wrzucił do bagażnika

- Możesz jechać szybciej – warknęła na niego kiedy po godzinie jazdy ani trochę nie zbliżyli się do celu. 

Kiedy spojrzał na nią, coś w nim drgnęło ( ej, Lewandowski, uczucia się odezwały??)

Zapłakane, czerwone oczy, zrozpaczona, zdruzgotana.

- Nie dam rady szybciej – powiedział spokojnie.

Magda siedziała z głową opartą o szybę, płakała. Rzadko okazywała uczucia, ale teraz łzy same jej leciały, marzyła aby przerwać tą udrękę jaką była podróż z Lewandowskim i być już w szpitalu. Ale teraz łzy same jej leciały i im bardziej starała się nie płakać, tym bardziej same pchały się do oczu.

Dwie godziny później podjechali pod szpital. Robert nie zdążył nawet dobrze zaparkować a Magdy już nie było w samochodzie.  Biegła do sali Agaty, jakby jej pęd mógł jeszcze cokolwiek zmienić.

- Matko Boska, Jacek co się stało?? Jak, dlaczego???? – zapytała zrozpaczona przytulając męża Agaty.

- Nie wiem, Magduś, nie wiem – wzięła z rąk Jacka malutką córeczkę Agaty.

- cześć księżniczko – przytuliła ją. Oddala małą ojcu i ten wyszedł zostawiając dziewczyny same.

A jeszcze dzień wcześniej dzwoniły do Agaty, składały jej życzenia urodzinowe, rozchichotane, roześmiane, szczęśliwe po zdobyciu kolejnego medalu. Jeszcze wczoraj przez skype'a sarkała, że synalek Lewandowskiej znowu się kręci po ośrodku i działa jej na nerwy.  Jeszcze wczoraj Agata namawiała, żeby w końcu dała szansę Robertowi, a dziś????

Złapała dłoń przyjaciółki, taką zimną, wiotką, rozpłakała się znowu.

- Nie mogłaś na mnie poczekać, co?? Nie mogłaś, prawda?? Agata , dlaczego?? Miałaś życie przed sobą, masz maleńkie dziecko, pomyślałaś co będzie z małą?? z Jackiem ?? 
Ruszaj tyłek z tego łóżka, obudź się. Agata, słyszysz, Agaton, weź mnie nie wkurzaj, to nie jest śmieszne – Agata wyglądała jakby zasnęła i zaraz miała się obudzić – ej, kto nas poprowadzi do kolejnego mistrzostwa?? Agat, obudź się. Mróz, do jasnej cholery, jak mogłaś mi to zrobić, jak mogłaś?? Tak po porostu umarłaś, wielkie dzięki, a komu ja się teraz wygadam, komu się wyżalę , komu będę marudzić, że ten kolo mi działa na nerwy – szlochała – ty sobie tak po prostu umarłaś, a my??? A twoi rodzice, twój mąż, twoja córka????? Co z nami??? Jak mogłaś nas tak zostawić??? Jak?? Ty, która zawsze najpierw myślała o innych??? Agata, dlaczego???? Dlaczego???? – przyłożyła zimną dłoń przyjaciółki do swojej twarzy – a wiesz, Lewandowski mnie tu przywiózł – miała wrażenie, że Agata uśmiechnełą się – widzisz, uśmiechasz się , jeszcze czeka mnie droga powrotna z nim – skrzywiła się. A i dowiedziałam się, że ta Radka niunia, puściła go z jakimś kumplem z Legii. Skąd wiem??? Spotkałam tego młodego chłopaczka. Wolski mu chyba było, i tak jakoś się zgadaliśmy. W ogóle połowa Legionistów ja przeleciała podobno. Boże jaka ja byłam głupia – otarła łzy – zawsze mówiłaś, ze on na mnie nie zasługuje , ej, ale zawsze też pchałaś mnie w ramiona Roberta – parsknęła przez łzy – jak ty to sobie Agata wyobrażasz, ja i on?? Razem?? No błagam. Tak, tak, wiem, uprzedziłam się, ale nie moja wina, że koles jest palantem. Ale miałaś rację w jednym, kurczę nie zły jest, jak jechaliśmy to czasem patrzał tak, że miałam ochotę się tak po prostu wtulić w niego. Widzisz co się ze mną dzieje, cały czas o nim paplam, to wszystko przez ciebie.  A w ogóle to obiecałaś mi coś, pamiętasz?? Miałaś być świadkiem na moim ślubie i co??? Kogo ja teraz wezmę na świadka. Nie , nie planuję jeszcze ślubu, no co ty.  Boże Agatonku, jak ja bym chciał się zakochać tak jak ty i być tak kochana. Nie!!!! Nie kończ, wiem co byś mi powiedziała, nie chcę tego słuchać.

Magda coraz bardziej zanosiła się płaczem.

- Tak wiem, Robert, bla bla bla, jeszcze trochę to mi z lodówki wyskoczy, bleeee, ja nie wiem czy ten koleś ma swoją lepszą stronę i po prostu chowa ją gdzieś głęboko, czy po prostu jej nie ma na wyposażeniu.  Trzymaj się Agatko, wiem, że tam z góry będziesz nas obserwować. Pa skarbie.

 Pocałowała lodowate czoło przyjaciółki i wyszła z Sali.  Na korytarzu osunęła się z płaczem na ziemię. Poczuła, że ktoś ją przytula, głaszcze po głowie ale była święcie przekonana, że to Jacek, mąż Agaty. 

Płakała sama nie wie ile, pewne rzeczy działy się jakby koło niej, miała wrażenie, że w nich uczestnicy, ale równocześnie stoi obok.  Z każdą łzą wypłąkiwała ból, żal, rozpacz, ale wiediziałą, że nie może się długo mazać Agata by tego nie chciała, musi wziąć się w garść.

@@@@@@@@@@@@@@@
dla tych, którzy zastanawiaja się czemu Magda tak nie trawi Roberta, proponuję zajrzec do zakładki bohaterowie. (w rolach głownych występują) na niebieskim pasku u góry

8 komentarzy:

  1. Śmierć bliskiej nam osoby nigdy nie jest niczym przyjemnym... Tym bardziej śmierć tak oddanej przyjaciółki, wspaniałej siatkarki, jaką niewątpliwie była Agata Mróz - Olszewska, wszyscy ją taką zapamiętamy. Właśnie teraz Robercik ma szansę się wykazać, pokazać, że nie jest tylko lowelasem, a facetem, który zabiega o względy Magdy, dziewczyny, na której mu zależy. Może właśnie ta tragedia zbliży ich do siebie? Może w końcu przestaną drzeć koty i zaczną się dogadywać? Zobaczymy, czas pokaże.
    Pozdrawiam ;-*

    OdpowiedzUsuń
  2. Smutny odcinek. Gdy umiera bliska nam osoba, nie jest nam łatwo, I często bywa tak, że my przez długi czas nie możemy się z tym pogodzić.
    Agata była wspaniałą siatkarką, kobietą i na zawsze pozostanie w naszych sercach.
    A Robert niech się nauczy, że nie każda dziewczyna jest jego, że nie każdabędzie na niego leciała. niech schowa to swoje ego do kieszeni. Bo takim zachowanie, to on nic nie zdziała.

    OdpowiedzUsuń
  3. Smutno... Boże, jak ty to świetnie napisałaś! Ja bym nie mogła..

    OdpowiedzUsuń
  4. No i chyba nikt z nas nie przypuszczał, że to właśnie Robert będzie przy Magdzie w tej najtrudniejszej chwili. Nieważny jest fakt, że on wcale się do tego nie palił, nieważny, że nie miał na to najmniejszej ochoty. Najważniejsze jest to, że nie zachował się jak zwyczajny cham i pomógł w potrzebie.
    Pozdrawiam.
    [droga--do--gwiazd]
    [mwiniarski]

    OdpowiedzUsuń
  5. Wcześniej chyba napisałam gdy miłość się budzi... :) Na razie nie mogę zaprosić do siebie, ale na dniach rozdział się pojawi.
    Fiolka

    OdpowiedzUsuń
  6. Ale smutne... Świetnie to napisałaś, czekam na 7 rozdział. ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Witaj! Tu Paulitqa z blogu czas-pokaze0drugi-plan.blog.onet.pl. Przeczytałam wszystkie rozdziały. Ten rozdział nadzwyczaj jest smutny, ale nic dziwnego. Bardzo ważna osoba w życiu głównej bohaterki umiera. Ale Magda to silna dziewczyna, poradzi sobie z przeciwnościami losu. Robert ma teraz świetną okazję, żeby zbliżyć się do Magdy. Żeby tylko tego nie schrzanił! Pozdrawiam!!!

    OdpowiedzUsuń
  8. jezuus ale sie ryczałaaam masakra jakoś <3

    OdpowiedzUsuń