28.09.2012

Mecz nr.10

Robert wbiegał na murawę kiedy w jego oczy rzuciła się znajoma sylwetka, rozbawiona, roześmiana, pokazująca Piszczkowi , jakieś dziwne znaki.  Stanął przez moment i po prostu gapił się na trybuny. Dopiero kiedy Magda spojrzała na niego i z głośnym - PFI - odwróciła głowę wrócił do biegania, potrącany przez wpadających na niego kolegów.

- a nie mówiłem - parsknął Piszczek , odbijając się od pleców Grosskreutza, popchniętego przez Kubę.

- heh. Lewy- ziemia do Lewego - Kuba machnął mu przed oczami- ej- trzasnął go w ramię - rusz się, samym staniem i gapieniem się jej nie poderwiesz. rusz tyłek.

- Wcale nie mam zamiaru jej podrywać - warknął wkurzony.

- Nie, nie, w ogóle, gapisz się na nią jak łysy na grzebień.

- odwal się.

W tym samym czasie na trybunach

- patrzy tu, patrzy tutaj, ciekawe na którą???? -( matko jakie te laski sa puste)

- Ej, Magda, on się na Ciebie gapi - rzuciła jedna z nich

Magda spojrzała na Roberta

- PFI- wzdrygnęła ramionami i odwróciła głowe.

- No to ty???? nie podoba ci się?? Matko, ile  ja bym dała, żeby na mnie tak spojrzał.

- daj spokój, nie jest tego warty

- no co ty, to chyba najseksowniejszy facet jakiego spotkałam - śliniła się Helga

- on??? seksowny???? no błagam, nie osłabiaj mnie.

- co ci się w nim nie podoba??? - Helga spojrzała mega zszokowana

- brak mózgu???? - odpowiedziała pytaniem, na pytanie.

- a tam, taki mały szczegół, ale jakie ma ciałko, marzenie - laska wywróciła oczami rozmarzając się.

- błagam, Helga, ja jestem przed obiadem, nie obrzydzaj.

- Ty jesteś jakaś inna - rzuciła i poszła do koleżanek rozwodzić się nad pięknem nowego nabytku Borussii.

pół godziny później Magda poczuła cos wilgotnego na policzku

- cześć Dzunka - cmoknął ja Hummels

-  Matsi, po pierwsze DZIUŃKA, nie dzunka, a po drugie jeszcze raz tak do mnie powiesz, to zostaniesz łysy, obiecuje - wplotła mu rękę we włosy i zacisnęła palce.

- Ałła, Ałła, Łukasz ratuj mnie - parsknął Hummels.

- Zawiniłeś, to teraz cierp, wiesz, że tylko ja mogę mówic na nia Dziuńka nie ponosząc zadnych konsekwencji.( taa, pomarzyć dobra rzecz)

- Z Tobą, to ja sobie w domu porozmawiam - próbowała przybrać poważny wyraz twarzy.

- Oj Dziunia- przekrzywił głowę i wyszczerzył się.

- Łukasz!!!!!

- puść Matsa, bo mu włosy powyrywasz

- za ta Dziunię??? NEVER!!!!! - zmarszczyła nos i zaczęła łaskotać Hummelsa.

- ty wredna, ty....

- noo, dokończ Hummels-  próbowała przybrać bojowa postawę.

- Madzia puść go - parsknął Łukasz

Stojąca na przeciwko Matsa Magda odwróciła głowe w momencie w którym Mats podnosił swoją.  Przez ułamek sekundy ich rozbawione oczy się spotkały , a chwile później ........

24.09.2012

Mecz nr 9


Zanim Łukasz zdązył zaparkować pod Signal Iduna parkiem cała ekipa, uprzedzona przez Hummelsa, wiedziałą, ze do Piszczków zjechała kuzynka, która robi najpyszniejsze naleśniki na świecie, więc cała druzyna Borussi ( prawie cała) stała na murawie wyczekując kim jest tajemnicza kuzynka Piszczka.



Zaprowadził Magdę do szatni. Traktował ją jak młodszą siostrę, musiał ja oprowadzić, co by młodsza kuzynka nie zabłądziła. Pokazywał gdzie co jest, cierpliwie tłumaczył, co jest za którym zakrętem. Kiedy doprowadził ją do pomieszczenia zaadaptowanego tymczasowo na damską szatnię. W pomieszczeniu było już kilka dziewczyn.

-Dziuńka, mam prosbę – zaczął Piszczek – załóż to na trening.

Podał jej żółtą koszulkę z emblematami BVB i nazwiskiem Piszczek. -

-            A co ?? źle wyglądam?? - zmierzył ją wzrokiem.

                     Yee, nie, ale chłopacy zamiast na trenera mogą się gapi c na ciebie , więc lepiej to ubierz .

                    Dobra, daj to – Przeciągnęła przez głowę, koszulkę Łukasza.



 Kiedy siedziała na trybunach zauważyłą, że Łukasz gada z jakimś starszym facetem i pokazuje w jej stronę.

                    Zastanawiam się nad wstawieniem Lewandowskiego do składu, stara się chłopak i chyba dam mu szansę -rzucił nagle Klopp.

                    Ja myślę, że to nie jest zły pomysł – podchwycił Łukasz – tym bardziej, że Robert jest baaaaardzo zmotywowany, żeby się pokazać z jak najlepszej strony – ruchem głowy wskazał dziewczynę siedzaca na trybunach - Widzi trener tą laskę??

                    Tą w Twojej koszulce??

                    taa. To kuzynka mojej żony.  Lewandowski od kilku miesięcy stara się zwrócić na siebie jej uwagę, powiedziała mu, że spotka się z nim jak Borussia zdobędzie Mistrzostwo Niemiec, lepszej motywacji mu chyba nie trzeba – zaśmiał się.

                    Mówisz?? no dobra, zobaczymy co pokaże - usmiechnął się rozbawiony.

                    Lewy, wychodzisz w pierwszym składzie, tylko nie daj plamy – poklepał Roberta po plechach.

                    Nie zawiodę trenerze

        O to, to ja akurat jestem spokojny – puścił oczko do Piszczka.

Pietnascie minut później 

Dziuńka siedziała na trybunach z nowo poznanymi koleżankami i wgapiały sie w zawodników na boisku.  

- o mamo, ale on jest świetny, i te dłuższe włosy, wygląda bosko - jakas Helga zachwycała sie urodą Hummelsa, powodując głupi usmiech na twarzy Magdy. 

- noo, niezły jest -  udajac fascynacje urodą Matsa. pomachała Łukaszowi, który biegając spojrzał w ich strone i pokiwał,

- Znasz Piszczka?? skąd?? błagam cie, poznaj mnie z nim - błagała druga wznosząc oczy ku niebu - mamo, ten jego usmiech, dosłownie zwala z nóg. 

- Łukasz to mój kuzyn - usmiechnęła sie 

- No co ty??? Powaznie?? Musisz mnie z nim umówic

- On jest zonaty 

- a tam - machneła ręką - zona rzecz nabyta, no nie?? 

- Jest męzem mojej kuzynki - zaśmiała sie widząc jak laska przestaje paplac i czerwieni się.

- O rany - zasłoniła usta

- Spoko, nic sie nie stało, nie powiem mu, obiecuje. 

- ej, laski, słyszałyscie??? Zaraz wybiegnie na murawę nowe ciacho Borussi 

- ????????????? - dziewczyny spojrzały na brunetke, która przyniosła najnowsze wieści

-  ktooooooo??? 

- Jakis Lewandowski, czy jakos tak, jest mega, widziałam go - dziewczyny zaczęły popiskiwac i podsakiwać z radości ( wyglądało jak nastolatki w amerykańskich filmach) 

- kto, kto?? - dopytała Magda 

- Ten nowy z Polski , matkooooo, mówię ci, co za facet - powachlowała sie dłonią - gorący towar.  

- Taa, poparzyc sie mozna - sarknęła wsciekła Dziuńka i wzrokiem odszukała Piszczka. 

Łukasz, po pisku jaki przeszedł trybuny zorientował sie, ze dziewczyny wiedzą o udziale Roberta w najbliższym treningu., postanowił wiec unikac Magdy, żeby nie oberwać. 
kiedy ich spojrzenia skrzyzowąły sie, przeciągnęła palcem po szyi, dając mu do zrozumienia, ze poderżnie mu gardło przy najbliższej okazji. 
Usmiechnał sie tylko szeroko, próbując błyskiem zabków, załagodzić chociaz częsciowo, swoja i tak juz ciężką sytuację. 

14.09.2012

Mecz nr 8


 Magda wylądowała w Dortmundzie.

Z lotniska odebrał ją Łukasz w towarzystwie Ewy i Humelsa, stęsknionego za Magdą niemiłosiernie, a włąsciwie stęsknionego za nalesnikami,które kiedys,jak była u Piszczków wyszły spod jej rąk.

- Ma......dziunia - zaczął ja przedrzeźniac Łukasz - cześc słonce - porwał ją w ramiona i mocno przytulił kiedy juz przywitała się z Ewą.

- Aż tak za mną teskniłeś????? - zaśmiała się.

Ewa spojrzała rozbawiona

-ty wiesz za czym on tak tęsknił

- Bleee, nalesniki , fuj - parsknęła

- Jakie blee, mniam, pyszne były.

- taa, bo po dwóch latach pamiętasz.

- Madziaaaa - podszedł do nich Humelss

- Humiś - rzuciła mu sie w ramiona - zapuściłes jednak włosy??? - ręką zmierzwiła mu czuprynę.

- No, tak, miałas rację, tak jest lepiej - wzdrygnął ramionami niesmiało.

- to co, zapraszamy w nasze skromne progi - usmiechnał się Łukasz zabierajać jej bagaż.

- no chyba nie myślalas, że będziesz to sama targać?? zapytał kiedy wyciągnęła rękę po swoją torbę.

- właściwie

- Dziunia?? czy ty chcesz, żebym ja sie na Ciebie obraził??

- powiedz na mnie jeszcze raz Dziunia, to ci wszystkie włosy z pleców powyrywam, pęsetką - pogroziła mu ze smiechem .

- Madzuinia - poprawił sie.

- Moze byc

- No więc czy ty chcesz, zebysmy się z Matsem na ciebie obrazili??

- na mnie?? o co??

- o co?? jest przy Tobie dwóch facetów, a Ty chcesz sama bagaże targać?? Nie wiem jak Ty Mats, ale ja strzelam focha, poczułem sie obrazony.

- strzel focha, to ci nalesników nie zrobię

- No dobra, wygrałas - zaśmiał sie

- Ewka, skąd ty go wytrzasnęłaś??? - parkajac zwróciła sie do kuzynki

- A pałętało sie toto takie po szkole i ząbkami świeciło.

- No tak, Łukasz daje po roletach , fakt, ten uśmiech to ty masz powalający.

Piszczek zmieszał sie i spuścił oczy ( jak ktos nie widział zakłoptanego i zmieszanego Piszczka, to informuję, ze widok jest fajniejszy niż speszenie Lewandowskiego, obejrzyjcie materiał Agnieszki Rylik , tam jest scenka w której Łuksza tak słodko sie spesza)

-Ty musisz, nie???

- Ale co???

- Dziunia.... - tak, Łukasz zdecydowanie lubił ja drażnić.

- Wrrrrrrrr- Ewa masz jakąs pęsetke w domu

- Ee, nie, ale jakis wosk sie znajdzie, albo depilator - Magda usmiechnęła sie przebiegle

- wosk mówisz, albo depilator??

- Dobra, ja juz sie nie odzywam.

- Ta, aha, ty pół minuty bez gadania nie wytrzymasz - zasmiała sie Ewa.

- No wiesz co.

- Ha ha, nie mówiłam - pokazała palcem, równoczesnie parskajac smiechem.

- No tak, wariatka wróciliła - zaśmial sie Hummels

- Ja ci dam wariatkę, niech no tylko sie zatrzymamy - zaczęła laskotac Hummelsa

Cały wieczór upłynął im na żartach,wygłupach , w końcu Magda padła jak zabita.

Na drugi dzień rano Magda jeszcze spąła kiedy Piszczki kręciły sie po kuchni.

- Powiemy jej?? - zapytał Łukasz

- o czym??

- O Lewym??

Spojrzeli na siebie

- Nieeeeeee - powiedzieli równocześnie, wybuchając śmiechem

- ale będzie miała niespodziankę jak go zobaczy.

- Ty chyba kochanie chciałas powiezieć, ale m i sie po głowie oberwie, jak go zobaczy.

- oj tam - zaśmiał;a sie Ewa - dzielny facet jesteś - Ewcia przytuliła sie do jego pleców dmuchjąc mu w kark.

- A wy z czego tak rzycie od rana??? - cześc Piszczki

- cześc Dziunia

Spojrzła na niego krzywo

- chcesz kawy??- wyszczerzył ząbki

- Pewnie. dzieki Ewuś - zanurzyła usta w ciepłej cieczy

- Łukasz, na która ty jedziesz na trening??

- Na 10,00

- mogę jechac z Tobą, my mamy siatke po was , to sobie popatrze jak trenujecie.

- ale pod warunkiem -

- Zrobie ci te nalesniki

- oo, to miło z Twojej strony, ale nie o tym mówiłem

- A o czym??

- Ja sobie pooglądam wasz trening??

- dla mnie, możecie nawet całą druzyna przyjsc - powiedziała nieświadoma tego, kto jest w skałdzie tej druzyny.

- Na pewno??

- Łukasz ja nie wiem, jak tam w tej waszej kopanej, ale w siatce słowo kapitana druzyny cos znaczy. Jak mówię, ze możecie, to możecie.

- No dobra, mówisz i masz, ale jestes pewna? Dziuńka??

- Piszczek, ty weź sie lepiej przycisz, bo zaraz nigdzie nie pójdziesz.

-Oj tam -zaśmiał się – dobra, to zbieramy się, bo zaraz korki będą.

10.09.2012

Mecz nr.7


Miesiąc później, dokładnie w pierwszą rocznicę ślubu odbył się pogrzeb. Wszycy płakaili kiedy reaktor, który miał przeprowadzić wywiad odczytał swoje zapiski o zmarłej.

" Trudno mi zacząć te słowa, bo nigdy nie wierzyłem, że będę musiał je wypowiedzieć.. Nawet kiedy Agata słabiutkim głosem mówiła mi, że oddzwoni później, bo teraz nie ma siły. Z Agatą poszłoby mi o wiele łatwiej. Tak jak całkiem niedawno, kiedy łączyliśmy się przez internetowy komunikator. Pisząc albo opowiadając sobie różne rzeczy przygotowywałem z Nią wywiad. Trwało to godzinami, bo zwykle odbiegaliśmy od tematu.
Już po kilku tygodniach znajomości zaczęliśmy się zastanawiać, czemu wcześniej - mimo wielu sposobności - nigdy nie rozmawialiśmy. Powiedziałem Agacie wprost: myślałem, że jesteś gwiazdką, która miewa kaprysy. Ona denerwowała się na to, wskazując od razu tysiąc innych ważniejszych od siatkówki i sławy rzeczy.
Rozmawialiśmy coraz częściej, ale siatkówki prawie w ogóle nie tykaliśmy. Agata opowiadała mi o swoich marzeniach: najpierw o małżeństwie, później o dziecku, domku na wzgórzu pod Tarnowem, starym volkswagenie garbusie w wersji cabrio. Pojawiał się też temat przeszczepu, o którym też Agata myślała. „Żeby już nie łazić codziennie na pobranie krwi, żeby mnie przestali kłuć, żebym mogła jak normalny człowiek wziąć tabletkę przeciwbólową, kiedy boli mnie głowa" - mówiąc to Agata smutniała, ale zaraz dodawała: „Przecież inni ludzie mają większe problemy, prawda"...
Mnie z kolei stawiała do pionu. „Przestań narzekać" - słyszałem od Agaty niemal codziennie. I zawsze na koniec każdej rozmowy dodawała „Uważaj na siebie".
Bo mimo swojej choroby Agata zawsze myślała o innych. - Trzymajcie za mnie kciuki, ale przede wszystkim za dziewczyny, które walczą w Japonii o igrzyska. Już powiedziałam mojej przyjaciółce Gośce Glince, że bez awansu ma do Polski nie przyjeżdżać - mówiła w telefonicznej rozmowie w telewizji Polsat dzień przed przeszczepem szpiku kostnego, który miał spowodować odwrót choroby.
Poza anteną od razu przysłała SMS-a, w którym przesłała nam pozdrowienia. I cieszyła się, że trener Andrzej Niemczyk, którą ja odkrył, a sam wcześniej poważnie chorował, wygląda tak dobrze.
Kilka minut później do Agaty zadzwoniły z Tokio polskie siatkarki. Włączyły zestaw głośnomówiący i chichrały się do słuchawki przez kilka minut. Na koniec wszystkie zaśpiewały Jej „Sto lat" i obiecały sobie, że spotkają się po igrzyskach, bo jak nie awansują, to Agata wszystkim nakopie do tyłków.
Siatkarki na igrzyska awansowały, ale się nie spotkały. Na środowym porannym treningu na zgrupowaniu w Szczyrku dotarła do nich wiadomość o śmierci Agaty.

Agata, jak mało który sportowiec ze światowego topu, nie patrzyła tylko na czubek własnego nosa. Kiedy w Murcii, gdzie grała jeszcze przed rokiem, wolontariusze poprosili ją, by odwiedziła chorego chłopca, rzuciła wszystko i pobiegła z workiem zabawek. Zresztą pamiętała o każdym - wracając z zagranicy zawsze miała dla każdego jakiś drobiazg.
A najbardziej kochała dzieci. W internetowych rozmowach z Hiszpanii zawsze prosiła, by włączać kamerę i pokazywać Jej swoje pociechy. - Zobaczysz, ja też będę miała swój skarb. Lilianę albo Szymona - mówiła mi, nawet kiedy wyniki badań były kiepskie, a lekarze odradzali ciążę.
Ale Agata była uparta. Zdecydowała się z mężem na dziecko, zaplanowała wszystko w szczegółach. Pamiętam dzień, kiedy zadzwoniła i rzuciła radośnie: Udało się!
To była wielka tajemnica. Agata nie chciała zapeszać, dlatego do ostatniej chwili nic nikomu nie mówiła. Pamiętam, kiedy w listopadzie w studiu Polsatu, gdzie wspólnie z Gosią Niemczyk i Ewą Kowalkowską komentowaliśmy mecze Polek w Pucharze Świata, Agata co chwila odwracała się, poprawiała długi wyciągnięty sweter i zastanawiała się, czy aby nikt nie zauważył powiększającego się brzucha. Wybuchnęliśmy śmiechem, kiedy zupełnie nieświadomy niczego Andrzej Niemczyk podszedł do Agaty i rzucił: - Tak pięknie wyglądasz, chyba jesteś w ciąży.
Agata szybko zmieniła temat i siedząc obok wysłała mi SMS-a, jak to dobrze, że sprawa się nie rypła.

Liliana urodziła się zdrowa, Agata włożyła w córeczkę całe serce i zdrowie. Właściwie od grudnia non stop leżała w szpitalach, z pokorą znosiła kolejne infekcje i zabiegi. Los nie oszczędził Jej nawet w sylwestrową noc, kiedy zamiast wznosić toast leżała na sali operacyjnej.
Choć czasem mówiła, że ma dość, nigdy się nie załamywała. Zresztą nie lubiła obarczać nikogo swoimi problemami. Pamiętam, jak po jednym z wielu badań targały Agatą duże wątpliwości - czy powiedzieć mamie, że sprawa jest poważna, czy nie: „Ona zawsze przeżywa. Powiem tacie, a on zatrzyma wszystko w tajemnicy".
Kiedy odwiedzałem Agatę w warszawskim Instytucie Hematologii i Transfuzjologii oprowadzała mnie po oddziale i pokazywała swoich znajomych. Część z nich po przeszczepie, część dopiero przed. Byli też tacy, których widziałem tylko raz. „Tej pani, która leżała obok mnie już nie ma" - mówiła Agata i wtedy wyraźnie smutniała. Nigdy jednak nie zobaczyłem w Jej oczach przerażenia, nawet kiedy mówiła, że przeszczepy przyjmują się w stosunku sześć na dziesięć. Nigdy nie przeszło mi przez głowę zapytać, co będzie, jeśli się nie przyjmie, bo Agata zaraz dodawała: „Jak nie wyjdzie, trzeba zrobić kolejny, choć wtedy może być już kiepsko"...

Agata, nawet kiedy z powodu słabych wyników krwi, nie czuła się najlepiej, do każdego się uśmiechała. Kiedy wpadała do redakcji „Gazety Wyborczej" na kawę, wszystkich pozdrawiała, a koledzy z innych działów wypytywali: „Kiedy znów przyjdzie Agata"?
Mimo że ciągle była zabiegana - między kolejnymi badaniami, remontem w domu (zawsze chwaliła się jak sama wyłożyła mężowi kuchnię kafelkami), przygotowaniami do ślubu, załatwianiem formalności, wizytą u dentysty, spotkaniem ze znajomymi - pamiętała o każdej złożonej obietnicy. O zdjęciu z autografem dla kibica, o wizycie w telewizyjnym studiu, o spotkaniu z uczniami szkoły w rodzinnym Tarnowie. O jednym tylko starała się nie pamiętać - o tym, że jest poważnie chora. A kiedy już o tym wspominała, obracała wszystko w żart. „Wiesz co, jechałam karetką z jednego szpitala do drugiego. Włączyli koguty i sygnały, wieźli mnie przez całą Warszawę jak królową"...

Zaraz po przeszczepie Agata nie mówiła o niczym innym tylko o córeczce. I kilka chwil po każdej rozmowie wysyłała MMS-a z najnowszym zdjęciem Liliany.
„Niezła z niej laska, co..." - pisała pod spodem. „Po mamusi"...
Ostatni raz rozmawialiśmy kilka dni przed fatalnym poniedziałkiem, kiedy Agatę dopadł kryzys. Była pogodna, zupełnie jakby nic się nie działo. Żartowała, że jest z Nią mama, ale nie wiadomo, kto tu jest chory. - Ma ze mną jak w kurorcie SPA, Zamiast ona mnie, to ja ją obsługuję. Tu śniadanko, tu drzemka, tu kocyk.
W kolejnej minucie rozmowy rzuciła nagle: - Wiesz co, muszę kończyć, zdzwonimy się, pa...
Nie zdzwoniliśmy się...

Pierwsza co przyszło mi do głowy po otrzymaniu informacji o śmierci Agaty, to Jej opowieść o chłopcu, który pomyślnie przeszedł przeszczep szpiku kostnego i czekał w Instytucie Hematologii i Transfuzjologii w Warszawie na rutynowe badania. Opowiadała mi, że po wyjściu ze szpitala chce tak jak on obchodzić urodziny dwa razy do roku - 7 kwietnia, kiedy się rzeczywiście przyszła na świat, i 22 maja, kiedy przeszczepiono jej szpik.
Agatko, na pewno będziemy pamiętać o Twoich jubileuszach... ***


chwile później trumna z ciałem Agaty wjechała do wykopanego wcześniej dołu a każdy z obecnych rzucił na ni a różę, zalewając sie łzami. 


Tydzień później. Lotnisko.

- córcia, ty wiesz co robisz?? - pytała zapłakana matka  
-  Tak mamo, będę u Ewy i Łukasza, wiec nic mi sie nie stanie, oni mi pomoga znaleźć jakies lokum i jakąs pracę.
- Magda, a studia?? - zapytał ojciec
- Dam radę tato, tam tez sa uniwerki. 
- I piłkarze - zasmiała sie matka
- mamoo, ja nie jadę tam dla piłkarzy, to idioci, no moze poza Łukaszem, on jest normalny ( co ty brałas dziewczyno??).
- Dobra, dobra, juz ja tam swoje wiem , ten cały Mats, sympatyczny i bardzo przystojny chłopak. 
- mamo, to nie jest mój Mats, i jest tylko kumplem, po tym palancie z Legii mam dośc piłkokopów . 

Pożegnała sie z rodzicami i wsiadła w samolot lecący do Dortmundu. 
w końcu nie wyjeżdżam na zawsze, a z Piszczkami nudzic sie nie można - pomysląła, zagłębiając sie w lekturze rehbilitacji pourazowej.

**** tekst sćiągnięty z inetrnetu